Lodowce umierają

Topnieją sto razy szybciej niż przed laty. I to niemal równocześnie, we wszystkich zakątkach globu. Ich znikanie może mieć katastrofalne skutki dla naszej planety.

Jeszcze niedawno Okjökull miał 15 kilometrów kwadratowych. Dziś nie zostało z niego prawie nic. Nie wytrzymał ocieplenia klimatu. Na wzgórzu wulkanu Ok, w miejscu, gdzie jeszcze kilka lat temu rozpościerał się lodowiec – urządzono mu pogrzeb. Z wielką pompą i udziałem premier Katrín Jakobsdóttir oraz ministra środowiska Gu.mundur Ingi Gu.brandssona. W ten sposób maleńka Islandia chciała zwrócić uwagę na problem, który jest ignorowany przez przywódców wielkich mocarstw – postępujące ocieplenie klimatu. Na symbolicznym nagrobku napisano: „Okjökull to pierwszy lodowiec Islandii, który stracił swój status. W ciągu następnych 200 lat inne nasze lodowce czeka najprawdopodobniej taki sam los. Ten pomnik ma potwierdzić, że wiedzieliśmy, co się dzieje i widzieliśmy, co musimy zrobić. Tylko Ty wiesz, czy to zrobiliśmy”.

Topnienie lodowców w ostatnich latach mocno przyspieszyło

Niemal każdego dnia media donoszą, że kolejny lodowiec zakończył żywot lub znów znacząco zmniejszył powierzchnię. I chyba tylko naukowcy zdają sobie sprawę, jak katastrofalne są to informacje. Masa lodowców i ich termiczna wytrzymałość są duże, topnienie lodowców z natury jest więc zjawiskiem powolnym, zwykle potrzeba wielu lat, by stało się zauważalne dla laika. Ale obecne zanikanie jest tak ewidentne i postępuje w tak szybkim tempie, że może je zaobserwować każdy.

Wystarczy porównać zdjęcia sprzed kilkudziesięciu, czy nawet kilkunastu lat, i obecne.

Największy lodowiec na Alasce w ciągu pół wieku cofnął się o ponad 12 kilometrów i zmniejszył grubość o ponad 800 metrów. W tym roku badacze z przerażeniem odkryli, że topi się sto razy szybciej, niż przypuszczali. W Himalajach, gdzie, nie licząc okolic biegunów, znajdują się największe lodowce na świecie, tempo zanikania wynosi ponad 130 kilometrów kwadratowych rocznie. Dalej Andy i położony na wysokości 5300 metrów lodowiec Chacaltaya. Do niedawna był to najwyżej położony ośrodek narciarski świata. Ale już nie jest – zabrakło śniegu...

Na Kilimandżaro, najwyższej górze Afryki, lodowiec stracił 80 proc. swojej masy. Naukowcy mieli nadzieję, że on akurat ocaleje. Wzrost średnich temperatur jest w Afryce najniższy. Ale, niestety, tak się nie stanie, bo lodowiec do życia potrzebuje także wody, a średnia opadów
w ostatnich latach jest dramatycznie niska.

Grenlandia straciła kilkanaście proc. masy lodowej

Wcale nie lepiej jest na biegunach. Przecież na położonej wśród lodów Arktyki Grenlandii było w tym roku 17°C. Niemal na krótki rękaw! Wzrost temperatury powoduje coraz szybsze topnienie jej lodowców. Helheim, Jakobshavns i Kangerdlugssuaq powoli wyparowują. Grenlandia straciła już 16 proc. masy lodowej. Według raportów NASA do oceanów co roku trafia prawie dwa tysiące gigaton lodu, a klimat ociepla się tak, że do 2030 roku Ocean Arktyczny przestanie w sezonie zamarzać.

Największy lodowiec na Antarktydzie wszedł w fazę samonapędzającego się zaniku i nie da się go uratować. Jakie będą konsekwencje? Wyniki symulacji są wstrząsające. Do końca XXI wieku bardzo prawdopodobny jest wzrost poziomu mórz o około jeden metr. Polska straci Żuławy, a Stany Zjednoczone większość Luizjany. Plaża nad Bałtykiem będzie w okolicach Malborka, a kilka wyspowych państw po prostu zniknie z mapy świata. Ale straty terytorialne to nie wszystko. Trzeba pamiętać, że 75 proc. wody pitnej na Ziemi jest właśnie w lodowcach. Natura pozyskuje ją na zasadzie cyrkulacji. Gdy lodowce spłyną do oceanów, czeka nas susza. A wraz z nią kryzys żywnościowy. Tak więc, spieszmy się kochać lodowce, bo szybko odchodzą.

Luiza Łuniewska