Zmiany klimatu

Jeszcze do niedawna wiele osób wątpiło w zmiany klimatu. Spoglądając przez okno, nie dostrzegano ocieplenia. Ale narastające anomalie przekonały nawet największych sceptyków.

Naukowcy mają różne zdanie na temat przyczyn zmian klimatycznych, choć zdecydowana większość twierdzi, że klimat zmienia się na skutek działalności człowieka. Człowieka, czyli nas wszystkich. Największym problemem, z jakim przychodzi nam się mierzyć, jest wzrost globalnej temperatury, czyli innymi słowy podgrzania Ziemi. Wszystko, co się dzieje i co się wydarzy, ma z tym związek.

Można mówić o efekcie motyla – ktoś, kto np. pali w starym piecu fatalnej jakości paliwem, przyczynia się do emisji zanieczyszczeń i CO2, co powoduje podgrzanie atmosfery, a to z kolei wpływa na zatrzymanie większej ilości ciepła wokół ziemi. Skutkuje to topnieniem lodowców, co wpływa na zmiany cyrkulacji powietrza i kierunku wiatrów oraz powoduje, że w Polsce w lecie jest nam bardzo gorąco, gdyż trafia do nas tropikalne powietrze. Aby się schłodzić, włączamy wentylatory, do których potrzebny jest prąd, który jest wytwarzany w elektrowniach węglowych. Kółko się zamyka. Przyjrzyjmy się skutkom globalnego ocieplenia.

GLOBALNE OCIEPLENIE

Najszybszy wzrost temperatur w ciągu ostatnich dwóch tysiącleci przypada na ostatnie dwadzieścia lat. Czemu ten wzrost wciąż przyspiesza? Głównie z powodu emisji gazów cieplarnianych, w tym CO2. W poprzednich dziesięcioleciach wzrost temperatur był nieco mniejszy, ale – to dość ponury wniosek – dlatego, że powietrze było o wiele bardziej zanieczyszczone pyłami, które zatrzymywały część światła słonecznego. Teraz powietrze jest o wiele czystsze i zdrowsze, ale za to więcej ciepła słonecznego dociera do ziemi i ją podgrzewa, a gazy cieplarniane emitowane do atmosfery zatrzymują ciepło wydalane przez ziemię i oceany. Rośnie więc temperatura oraz liczba dni upalnych w ciągu roku. Nawet gdybyśmy już jutro przestali spalać węgiel, ropę i gaz, stężenie dwutlenku węgla w atmosferze utrzymywałoby się przez kilkadziesiąt kolejnych lat. Tyle, że to niemożliwe, aby przestać używać tych źródeł energii, więc w zasadzie można stwierdzić, że codziennie emitując kolejne porcje CO2, podgrzewamy sobie świat.

EKSTREMALNE TEMPERATURY

Pierwszy namacalny dowód globalnego ocieplenia to upały. Tegoroczne temperatury, szczególnie w Skandynawii, były rekordowo wysokie, powietrze ze zwrotników dotarło aż do koła podbiegunowego. Na zachodzie Europy, we Francji, Belgii czy Holandii temperatury przekraczały 40 stopni Celsjusza w cieniu. W efekcie zmarło kilka tysięcy osób. 

„Pesymistyczne prognozy przewidują, że jeżeli nie uda się powstrzymać tempa zmian, ludzkości już w przyszłym stuleciu może grozić wyginięcie”

Co więcej, bardzo ciepłe, wręcz gorące były w tym roku noce – kiedyś noc dawała wytchnienie od upałów w ciągu dnia, teraz w nocy potrafiło być po dwadzieścia kilka stopni Celsjusza. Czy ma to coś wspólnego z ociepleniem klimatu? Uwierzcie, że ma. W tym i ubiegłym roku Europę nawiedziły ekstremalne upały, a opady deszczu były wyjątkowo małe – gdy porównywano lata obecne z ubiegłymi, zdjęcia satelitarne nie zostawiały żadnych wątpliwości. Widać było, że np. zazielenione tereny Europy zastąpiły gigantyczne żółtobrunatne obszary.

WIATR SIĘ ZMIENIA

Za fale upałów, zdaniem wielu ekspertów, odpowiada między innymi tzw. prąd strumieniowy. Jest to strefa silnego wiatru napędzanego przez różnicę temperatur pomiędzy zimną Arktyką i cieplejszymi średnimi szerokościami geograficznymi. Pędzi on z zachodu na wschód na wysokości około 10 km, z prędkością ponad 100 km/h, ale dochodzącą nawet do 300 km/h. Kiedyś ów strumień był w miarę stabilny i gładki, jednak od pewnego czasu, w miarę ocieplania się i topnienia Arktyki jest bardziej, można rzec, pofałdowany, wdzierając się czy to na północ, czy południe. Co dziwniejsze – zwalnia i pozostaje w tych regionach na dłużej. W lecie tego roku przesunął się znacznie na północ, przez co nie oddzielił Europy od gorącego powietrza znad Afryki, co spowodowało właśnie ekstremalne upały. Większość ekspertów jest zgodna, że anomalie prądu strumieniowego to efekt zmian w Arktyce, czyli globalnego ocieplenia.

TOPNIEJĄCE LODOWCE

Globalne ocieplenie powoduje topnienie i cofanie się lodowców. Potrzeba było jednak wielu lat, żeby zmiany stały się widoczne. Okazuje się, że obecna skala zmian, kiedy ocieplanie klimatu dopiero się rozpoczyna, jest gigantyczna. Niemal codziennie można zobaczyć zdjęcia miejsc, gdzie jeszcze do niedawna był lodowiec, a dziś widać jeziora lub gołą skałę. Zmiany te prowadzą do wzrostu poziomu mórz i oceanów. Czemu ma to takie znaczenie? I co mają lodowce do globalnego ocieplenia? Otóż lód i śnieg odbijają promienie słoneczne. Gdy topnieją, ziemia i woda pochłaniają więcej ciepła, co powoduje podgrzanie się i dalsze topnienie lodowców. Kolejny zaklęty krąg zdarzeń, który będzie bardzo trudno zatrzymać. Dowodzą tego chociażby badania przeprowadzone przez NASA i University of California, pokazujące, że topnienie pokrywy lodowej zachodniej Antarktydy osiągnęło zaawansowane stadium, którego tempa nie uda się zatrzymać.

I nie pomoże nawet ograniczenie zmian klimatycznych czy oceanicznych. Inni naukowcy twierdzą, że od początku XXI wieku tempo topnienia lodowców w Himalajach wzrosło dwukrotnie w porównaniu z poprzedzającym okresem 1975-2000. Obecnie z Himalajów każdego roku znika ok. 8 mld ton lodu, którego nie uzupełniają opady śniegu. Oznacza to, że lodowce w tym regionie tracą średnio ok. pół metra grubości lodu rocznie, ale ich niżej położone części mogą co roku tracić nawet pięciometrową warstwę lodu. Topnieją też w ogromnym tempie lodowce Alaski. Chyba najgłośniejsze obecnie jest topnienie lodu na Grenlandii, która stała się celem rozgrywki światowych mocarstw. Jedno z nich chciało kupić wyspę, co doprowadziło nawet do pewnego zgrzytu dyplomatycznego.

SUSZE I BRAKI WODY

Następstwem coraz wyższych temperatur i mniejszych opadów są susze. Prowadzą one do stepowienia, a następnie pustynnienia wielu obszarów dotychczas wykorzystywanych w celach rolniczych. Zjawisko to będzie się nasilać, co oznacza mniejszą ilość pożywienia i wody pitnej w wielu regionach globu. Prostą konsekwencją takiego procesu będą ogromne migracje ludności, która będzie uciekała przed upałem, głodem i brakiem wody. Jest to proces, który dotknie również Europę – ponieważ tereny Hiszpanii czy Portugalii także wysychają, a dodatkowo nasz kontynent będzie musiał najprawdopodobniej zmierzyć się z kolejnymi falami migracji milionów ludzi z Afryki czy Azji.

Susze pociągają za sobą pożary – coraz częstsze i obejmujące coraz większe połacie ziemi. Nie trzeba wspominać o cieple wydzielanym przez pożary oraz substancjach emitowanych do atmosfery w ich wyniku. Oczywiście, że także dodatkowo zanieczyszczają środowisko. W Polsce już zaczyna pojawiać się problem braku wody. Dla wielu z nas, gdy za oknem pada, brzmi to być może abstrakcyjnie. Jednak wyniki badań pokazują, że rosnąca temperatura, zmiana cyrkulacji powietrza i mniejsza ilość opadów powodują coraz trudniejszą sytuację hydrologiczną Polski. Obniża się poziom rzek, wód gruntowych oraz głębinowych, co będzie w nieodległym czasie stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla rolnictwa. Także wiele miast będzie borykać się z problemem niedoboru wody. Wysychające rzeki to również problem dla przemysłu i elektrowni, które nie mogąc schłodzić swoich turbin, będą musiały wyłączać bloki energetyczne, co może prowadzić do masowych wyłączeń prądu. W Polsce jeszcze 30 lat temu susze występowały średnio raz na pięć lat, a obecnie raz na dwa lata. Co gorsza, coraz mniej i rzadziej pada. Wbrew pozorom gwałtowne burze czy ulewy nie są tu żadnym remedium, gdyż ogromna ilość wody, która leje się z nieba w krótkim czasie, nie zdąży wsiąknąć w glebę. Spływa do rzek, a następnie do morza. Szacuje się, że Polska ma najmniejsze zasoby wód gruntowych w Europie – porównywalne do tych w Egipcie.

„Optymiści twierdzą, że jest jeszcze czas i szansa na ratunek dla ludzkości i naszego globu”

CO STANIE SIĘ ZE ŚWIATEM?

Zmiany klimatu mają wpływ na wszystkie części świata, w tym na Polskę. To, że polarne czapy lodowe topnieją, a poziom mórz wzrasta – również ma nas wpływ. Wszystko to jest niczym system naczyń połączonych. W efekcie obserwujemy, że nasilają się ekstremalne zjawiska pogodowe, nigdy wcześniej niespotykane w danym regionie i często krańcowo różne: w niektórych regionach opady deszczu stają się coraz częstsze, doprowadzając do zalań i powodzi, podczas gdy w innych pojawiają się ciężkie fale upałów i susz. Część terenów zmienia się w pustynie, podczas gdy innym grozi zalanie przez morza i oceany. Wkrótce ludzie zaczną masowo migrować z powodu gorąca, braku żywności i wody. Wiele gatunków zwierząt i roślin może nie być w stanie dostosować się do tych zmian i grozi im wyginięcie. Zmieni się też rolnictwo, wiele ziem uprawnych nie będzie się nadawało do produkcji żywności. Mogą też wybuchnąć wojny o wodę – jako przykład podaje się tu potencjalny konflikt Pakistanu i Indii. Niestety państwa te posiadają broń atomową…

Te bardziej pesymistyczne prognozy przewidują, że jeżeli nie uda się powstrzymać tempa zmian, ludzkości już w przyszłym stuleciu może grozić wyginięcie. Jeżeli nic nie zmienimy, to zafundujemy naszym dzieciom fatalną starość, a wnukom perspektywę zagłady świata. Tak, nie jakimś mitycznym pokoleniom za 200 czy 300 lat, ale naszym dzieciom i wnukom. Może trzeba zacząć puszczać im filmy typu „Mad Max”, żeby zobaczyły, w jakim świecie przyjdzie im żyć. Optymiści natomiast twierdzą, że jest jeszcze czas i szansa na ratunek dla ludzkości i naszego globu. Temperatura na Ziemi rosła alarmująco szybko przez ostatnie 100 lat, co jest niczym w porównaniu do milionów lat jej istnienia. Nikt nie może przewidzieć przyszłości, ale wiele państw, rządów, organizacji, firm i zwykłych ludzi postanowiło rzucić wyzwanie zmianom klimatu i zacząć działać. Tak jak na przykład, ostatnio w Polsce, Zygmunt Solorz, który ogłosił powołanie Stowarzyszenia Program Czysta Polska, które ma na celu walkę o lepszy, czystszy kraj.


Krzysztof Zawisza